sobota, 22 sierpnia 2009

dzień 15.

Barcelona - moja wielka miłość od kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, ale teraz się trochę zmniejszyło moje uczucie, bo zakochałam się w Santiago :) A poza tym jak pierwszy raz byłam w Barcelonie to byłam mała, a ona taka duża. Drugi raz byłam tam rok temu, ale wtedy dopiero co zakochałam się w Piotrku, a wiecie, jak człowiek jest zakochany to wszystko wydaje się piękniejsze :) Nie mówię teraz, że Barcelona jest brzydka, bo zawsze pozostanie jednym z moich ulubionych miast, ale teraz moim "moim" miastem jest Santiago!! :)

No więc: wstałyśmy wcześnie, bo Martynka szła na hiszpański, odprowadziłyśmy ją do szkoły i później (pierwszy raz od początki naszej wyprawy) się rozdzieliłyśmy, ponieważ Roma chciała iść do muzeum w którym ja byłam rok temu, więc ona sobie poszła poużywać sztuki, a ja poszłam posmażyć się na barcelońskiej plaży - i dosłownie tak było - czułam, że sie smażę. Co 5 minut chodziłam pod prysznic, a i tak wytrzymałam na plaży tylko godzinkę, ale przynajmniej się przeszłam promenadą i poczułam trochę klimat barceloński.
Dodam jeszcze, że głupio się czułam leżąc na plaży w bikini, bo wszystkie kobiety koło mnie (łącznie z 60 letnią babcią) opalały się bez stanika...

O 15.00 umówiłyśmy się na obiadek, a później dziewczyny miały jechać do muzeum nauki, w którym również byłam w zeszłym roku, ale... Ale po obiedzie poszłyśmy do McDonalda, bo tam jest internet za darmo, ponieważ musiałyśmy sprawdzić, czy może ktoś nie chce nas przygarnąć z CS... no i zechciał!! :) Więc zamiast do muzeum pojechałyśmy się "przeprowadzić". Facet z CS miała nas odebrać z ostatniej stacji metra i zawieźć do siebie do domu. Napisał, że mieszka 3 km za Barceloną, więc myślałyśmy, że na jakieś wiosce. A on naprawdę mieszka 3 km od Barcelony, ale na wzgórzu. Jego dom stoi samotny na jednym ze wzgórz otaczających Barcelonę, i z tarasu ma widok na CAŁE MIASTO!!! Nie mogłyśmy wyjść z podziwu!!! Z drugiej strony domu, widok jest na 2 pobliskie miasteczka!! WOW!! Dodatkowo zszokowała nas informacja, że ma 7 psów...




Umówiłyśmy się z nim na 2 w nocy, że nas odbierze ze stacji metra i pojechałyśmy znowu do miasta, tym razem pokazać Romie park Guell zaprojektowany przez Gaudiego. Dotarłyśmy tam, jak już było ciemno, ale... tym lepiej, bo zabłądziłyśmy i całe szczęście - bo dotarłyśmy do miejsca w którym jeszcze nie byłam. Punk widokowy koło parku - jak ja kocham takie widokiiii!!
Po chwili poszłyśmy jednak do parku i siedziałyśmy tam do momentu... jak nas strażnicy wyprosili :D Ok. 23.30 wyłączyli światła i wszyscy sobie poszli - więc uwaga - stało się coś co w parku Guell jest normalnie niemożliwe, a mianowicie zostałyśmy SAME!! My 3 i park Guell!! genialnie!! o 0.00 przyszli strażnicy i grzecznie nas poprosili, czy możemy już sobie pójść, no to poszłyśmy :) Ale park jest nasz!!





Pojechałyśmy jeszcze na chwilę do centrum spotkać się z 2 koleżankami Martyny, które dla odmiany są z Bydgoszczy, a jedna z nich chodziła do 'jedynki'. :DDDD

O 2.00 czekałyśmy już na naszego gospodarza na stacji metra. Po drodze zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym, a rozmowę naszą skończyliśmy na dachu jego domu podziwiając widoki... Ale Roma poszła spać bardzo wkurzona!! dlaczego?? eee ja tam się za bardzo nie wczuwałam w rozmowę, bo wolałam podziwiać widoki niż męczyć się rozmawiając po "angielsku" - bo tego co używał Joan to angielskim nazwać nie można było niestety... Ale Roma twardo drążyła temat, a zeszło na sprawy historyczne. No i nasz gospodarz o Polsce wiedział tylko tyle, ze "Lek Walesa" i że podczas II Wojny Światowej trzymaliśmy z Ruskami!! WOW!!! Więc Roma rozdrażniona ucięła rozmowę, bo takiego ignoranctwa nie zniesie!! Sama została w pokoju, a ja poszłam spać na taras, bo aż żal byłoby nie skorzystać z takiej okazji - obudzić się i mieć całąąąąąąąąa Barcelonę u swych stóp!! Dobranoc - piękna noc!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz