piątek, 10 lipca 2009

A jednak szpital…

Hmmm.. ręka mi spuchła i swędziała potwornie! Ale co tam nie narzekałam. Pojechałam do pracy jak gdyby nigdy nic, i tylko przez pół dnia chodziłam z lodem pod pachą, ażeby to miejsce palące ochłodzić choć trochę. Dość śmiesznie to wyglądało, a dzieciaki ciągle pytały co to i dlaczego i po co. Na basenie, ucząc maluchy, jakoś zapomniałam o tym, że mnie swędzi ręka, ale jak wyszłam z wody i zobaczyłam, że spuchła jeszcze bardziej.. to się nawet trochę martwić zaczęłam…



A na koniec dnia jak mój szef zobaczył jak wyglądam… zawiózł mnie do szpitala! Jego żona została ze mną, ale nie żeby coś tłumaczyć – bo sama zna tylko hiszpański, więc musiałam się dogadać i do tego wyjaśnić o co mi dolega i jak to się stało. Później stwierdziła, że dobrze mówię po hiszpańsku ale ja jej nie wierzę :P bo znam w sumie tylko czas teraźniejszy…

No więc – dostałam zastrzyk w dupsko i 2 recepty do wykupienia!

Leków oczywiście nie wykupiłam, bo stwierdziłam, że tak bolesny zastrzyk pomoże :) po drodze do domu zahaczyłam o zara Home i kupiłam prześcieradło z przeceny – pasuje do moich zielonych ścian :P

wróciłam do domu padnięta.. ale stwierdziłam, że jak się położę, to już nie wstanę – a nie chciałam kolejnej nocy spać bez kołdry! Więc poszłam na dalsze zakupy – kupiłam 2 bluzki (również z przeceny - w tym jedna do golf z długim rękawem) i sweterek oraz kołdrę za 6 euro w czymś a la lider price :D

Jeju ale fajnie będzie spać na prześcieradle i pod kołdrą.. jeszcze tylko powłoki brakuje.. ale 15 euro to ja nie dam za nią – nie może być droższa od kołdry!!

Aaaa znalazłam Internet na łóżku – prawie… znaczy się… normalnie w domu nie mam Internetu, ale „pożyczam” przez wifi od niezabezpieczonej sieci, którą łapię w kuchni, ale widzę, że na łóżku też coś jest – niestety nie mogę się ruszać.. bo ucieka…

No i ok. północy opuchlizna tak jakby trochę zeszła no i już nie pali tak strasznie – wręcz zimnie jest!

Odkryłam też 100% minusy tego mieszkania – głośnooooo z ulicy i mega trzęsące się szyby!!

A jutro.. zostaję na noc w colegio :)

Aaa tak dla sprostowania – jako, że miałam na początku problemy z mieszkaniem i nie tylko, to piszę takie jakby sprawozdanie z każdego dnia z lekkim opóźnieniem… także datą publikacji się nie sugerujcie! Poza tym mam nadzieję, że Was tymi esejami nie zanudzam, postaram się (jak już się wprawię) pisać bardziej treściwie, o czasie i rzadziej no i tylko istotne rzeczy :)! No i proszę Was odzywajcie się do mnie, bo Wy wiecie co u mnie a ja nie wiem co u Was… Ehhh wracam do domu, bo już zmarzłam tak siedząc pod katedrą i pisząc jakiś taki chyba strasznie chaotyczny wpis..

4 komentarze:

  1. Czesc Magda,uwazaj z ta reka,moze zrob to co oni tam kazali w tym szpitalu, w sensie wez te leki,to Ci przepisali na wszelki wypadek!
    Nie smuc sie,fajnie masz, ze jestes w tej Hiszpanii.Oni tam jednak maja bezstresowe zycie! Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Władek :) ehhh już mi prawie całe zeszło - tylko siniak został, więc nie będę sie lekami faszerować :) A Ty jak się miewasz??

    OdpowiedzUsuń
  3. Czesc Magda, fajnie, ze przechodzi, oby tak dalej.Ale uwazaj na tych plazach hiszpanskich, oby tam nie bylo scorpions!!! MOze zapytaj w tym swoim przedszkolu, czy tam nie ma jakichs specjalnych szczepionek. Bo moze te dzieciaki sa wlasnie na takie rzeczy zaszczepione.
    A u mnie nic.Jestem w Monachium do wtorku,kiedy to jade do Wroclawia i wracam z powrotem w Niedziele przyszla. Pogoda sie calkiem fajna zrobila,wiec sie zastanawiam, co jutro robic i czy nie wybrac sie na jakas przejazdzke rowerowa do jakiegos z pobliskich zamkow- tu jest ich co najmniej kilka. A Ty nie pracujesz w soboty i niedziele? Jesli praca jest meczaca to odpoczywaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Magda, nie przejmuj się, pisz o każdej małej bzdurze, z przyjemnością czytam.

    OdpowiedzUsuń