wtorek, 28 lipca 2009

grannnnn fiesta ;]

Jest 4 w nocy (jak skończyłam była 6..) najlepszy czas na pisanie bloga.. jak już wiecie jest mi tu bardzo dobrze, a to za sprawą wspaniałego miejsca w jakim się znalazłam, mojego pozytywnego nastawienia i ludzi jakich tu poznałam i ciągle poznaję :) a za kilka godzin dołączy do mnie Romcia, i wtedy to się dopiero zaczną wakacje życia!
ale o tym później!

Zacznę od piątku - to był mój ostatni dzień w pracy. Wyglądał inaczej niż inne, ponieważ nie było normalnych zajęci, lecz był to dzień gier i zabaw z rodzicami. Skończyliśmy o 15, a wychodząc z colegio zostałam wezwana do sekretariatu.. hmmm... o co chodzi pomyślałam... chodziło o (jako to oni nazwali) „kieszonkowe” za dobrą współpracę - wypierałam się jak to ja, że nie chcę kasy - bo przecież mi UG za to płaci, że tu jestem, ale pani sekretarka powiedziała, że to na kawę :P
Na 16.00 mieliśmy umówiony obiad dla pracowników - taki pożegnalny. Się objadłam jak nie wiem co - ojj tyle to ja tu normalnie przez tydzień zjadam :D
Miło było, ale się skończyło! i do zobaczenia we wrześniu!

Na 19 umówiłam się z Madzią, że pójdziemy do seminario, po dokumentację do jej pracy mgr... ale niestety po drodze napotkałyśmy ostatnie wyprzedaże.. no i tak wyszło, że okazały się ważniejsze niż dokumentacja :D i do tego bardziej owocne!! 20 euro i: 2 sweterki, spodnie i 2 bluzki!!

Drzemka - to to co uczyniłam po powrocie do domku z zakupów, a to dlatego, że czekała mnie nieprzespana wspaniała noc - Noc św. Jakuba - patrona Santiago. Święto się nazywa apóstolo.

Cały cykl imprez zaczął się 17 lipca a skończy się 30... w nocy z 24 na 25 była kulminacja. Jak to Aga określiła, to juwenalia, sylwester i wesele w jednym :D
Co tu wiele pisać - w skrócie było wspaniale!!
Zaczęłyśmy z dziewczynami (Magda, Aga i Ania) jak zwykle już, u mnie :)
ok 23 poszłyśmy na plac pod katedrę, ale.. za daleko nie uszłyśmy - w życiu takiego ścisłego tłumu nie widziałam! Palca (dosłownie) nie szło wcisnąć!! Już nie mówiąc o tym, że nie było czym oddychać. Byłam w szoku!!
Wycofałyśmy się więc z tego tłumu w poszukiwaniu bardziej przewiewnego miejsca. Niestety w między czasie się rozdzieliłyśmy - ja zostałam z Agą a Madzia z Anią nam „uciekły”. Za to dołączył do nas Jacek i tak w trójkę podziwialiśmy fajerwerki i efekty świetlne przy katedrze! Na początku szału nie było, ale później - było pięknie!!

Następnie staraliśmy się odnaleźć.. ale nie do końca nam wyszło... Choć w rezultacie jednak się zebraliśmy. Poszliśmy na koncert, który był bardzo fajny... ale trafiliśmy na 3 ostatnie utwory...

Na tym placu koncertowym spotkaliśmy Agi „kolegę” a mianowicie Australijczyka, który się urodził w Polsce i nawet jako tako mówi po polsku :)
A poza nim jeszcze 3 autostopowiczów z Polski, którzy to właśnie dotarli do Santiago. Cała 4 nie miała gdzie spać tej nocy - więc ich przygarnęłam :) biedaki byli bardzo zmęczeni - więc o 5 wymiękli i poszliśmy już do domku, aczkolwiek na mieści impreza skończyła się ok 10.30 przed południem :D Ale o tej porze to my już wstaliśmy. Zrobiłam moim gościom śniadanie z tego co w lodówce było i sobie poszli na dalsze podboje Hiszpanii. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ich spotkam na swojej drodze - nie koniecznie autostopowej ;>

W sumie to nawet mi się już nie chciało spać, bo o dziwo cudownie słonko świeciło.. ale wiecie - drzemka była silniejsza ode mnie :D
ok 17 udałyśmy się z Madzią do parku na opalanko!! a następnie do muzeum jednego z wielu w naszym cudownym miasteczku!!

A wieczorkiem, nasz szalona babska trójka (ja Magda i Aga) udałyśmy się na kolejny koncert (oczywiście tradycyjnie najpierw się spotkałyśmy u mnie :))
a tam... jadłyśmy tutejsze kiełbaski z grilla - i ku zaskoczeniu Magdy nie mieli musztardy :D aczkolwiek ich sposób grillowania całkiem mi podpasował!

Niedziela zleciała na obijaniu się! Znowu poszłam do parku na opalanko, tym razem sama - i to była najciekawsza część dnia. Tak to odpoczywałam, korzystałam ze słonka, po raz kolejny zrozumiałam i utwierdziłam się w tym, iż to miejsce to Raj na Ziemi (gdyby tylko mniej padało...) CUDOWNIE tu!!

W poniedziałek zaś - odliczałam godziny do przyjazdu Romy i w między czasie poszłam dowiedzieć się do biura wymiany studenckiej co i jak z moim Erasmusem... ale to już dłuższa historia, więc o tym później. No i z Magdą, wreszcie dotarłyśmy do Seminario!!
A pod wieczór utknęłam nad komputerem, a że miałam dużo zaległości w mailu i wolny internet.. to dopiero właśnie kończę - o 6 nad ranem!!
dzień dobry :D
Lecę sie przygotować na powitanie Romy!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz