środa, 30 września 2009

las playas z zaskoczenia!

Ok 11 w niedzielę obudziło mnie pięknie przygrzewające słońce prosto mi w twarz.. wstałam więc i wyszykowałam się na spotkanie z Olgą.

Bardzo sympatyczna dziewczyna, i biedna naprawdę ma problem ze znalezieniem mieszkania. Dlaczego? Powodów jest kilka:
1. jest już bardzo późno na szukanie - wszystkie najlepsze są już dawno wynajęte...
2. będzie tu tylko na pół roku... a tu chcą ludzie tylko na rok wynajmować mieszkania czy pokoje...
3. Jej chłopak Kuba, praktycznie cały czas tu będzie - a pokój dla pary... to już w ogóle wyczyn wynająć!!

Zaczęłyśmy więc chodzić po mieście i zbierać nr te... zahaczyłyśmy o Hanię, bo może nadal ma jakieś numery.. ale Hani nie było - od 2 dni zapadłą się z Jurkiem pod ziemię...
Poszłyśmy więc coś zjeść do mojego ulubionego tapasowego baru Agarimo, bo padałam z głodu, a następnie na dalsze szukanie. Udałyśmy się w kierunku campus norte (czyli tam gdzie i ja i Olga będziemy miały zajęcia), aby tam poszukać jakichś ogłoszeń na słupach... Po drodze spotkałyśmy Maćka... i tak z pół godziny nam na plotkach zleciało jak nie więcej - stojąc na ulicy.
W między czasie przeszedł koło nas jego znajomy z kierunku - Paweł z Gdańska, który to szedł po kolegę... Kiedy to Paweł wyszedł z kolegą, a właściwie z 2, zapytali się na czy nie mamy ochoty jechać z nimi na plażę (a 5 min wcześniej Maciek mówił o tym jak bardzo by chciał pojechać dziś na plażę, ale nie może, bo ma dużo rzeczy do zrobienia - biedak :(), zaś ja z Olgą... długo się nie zastanawiałyśmy i pojechałyśmy!!!

Po drodze zajechaliśmy do mnie do domu po rzeczy (również wzięłam dla Olgi) i w drogę! Jadąc krętą bardzo szosą, nie czułyśmy się najlepiej z Olgą, ale dałyśmy radę! A plaża na którą dojechaliśmy.. to raj dla surfingowców - fale.. genialne!! Gdybym tylko miała piankę - to nawet moje przeziębienie by mnie nie powstrzymało od spróbowania mojego jednego z wymarzonych sportów - ale niestety bez pianki - woda jest jak dopiero co roztopiony lód... Więc pozostało mi tylko patrzeć.. ale przygotowuję się psychicznie, że kiedyś trzeba będzie wskoczyć na deskę :D

z Olgą się rozgrzewamy... :D

A w ogóle - to pojechałam tam z całkowicie obcymi mi ludźmi :DD i jakoś mnie to nie dziwi! Olgę poznałam 2 godziny wcześniej, z Pawłem łączy mnie tylko to, że oboje jesteśmy z Gdańska, Fabio - kierowca i jego kolega są portugalczykami i byli razem z Pawłem w grupie na kursie językowym.
Poza tym na miejscu był drugi samochód z 2 włochami (Erasmusami z zeszłego roku) i parą angielsko-francuską. Przynajmniej trzeba było dużo po hiszpańsku gadać :)))))

nasz samochód po prawej, a po lewej auto Włochów i pary.

Na pierwszej plaży nie posiedzieliśmy jakieś 2 godzinki, Olga z Pawłem pobawili się w hardkorów i się wykąpali, a ja poczytałam książkę.

Olga z Pawłem zaszaleli... masakra!

Następnie postanowiliśmy zmienić plażę na jakąś bardziej malowniczą, dziką i z lepszymi falami! Miała być blisko... ale jechaliśmy jakąś godzinę na nią :D co więcej zdarzyło się tak, że skończyła się droga w pewnym momencie (aczkolwiek na GPSie była :P)

koniec drogi...

Ale jak już dojechaliśmy... cóż... WARTO BYŁO - kolejny raj... ja już nie mogę pisać Raj - bo to następny z kolei!!!!
Tym razem plaża, tylko z surfingowcami, bez sklepów, bez cywilizacji!
Trochę zmarzłam, bo wiatr był odpowiedni dla deskarzy, ale nie dla plażowiczów, więc Paweł wpadł na pomysł, że możemy wspiąć się na mało górkę koło plaży - pomysł genialny!!!


Tak też zrobiliśmy - sami polacy, bo tylko my nie wymiękamy :D

Widok z góry powalił!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



Na szczycie wiało strasznie - ale uroku nic nie zabiło!


A na górze dodatkowo czekał nas zachód słońca w ocean....

bez komentarza!

Wyzwaniem było... zejście z góry :DDD akcje były niemożliwe!! Ale dla nas nie ma rzeczy niemożliwych!!!!!!

Olga...

Paweł...


Daliśmy radę i po drodze zahaczyliśmy jeszcze o słodkie, ciepłe jezioro koło oceanu :)
Posiedzieliśmy jeszcze trochę po ciemku na plaży, pogadaliśmy trochę, pośmialiśmy się i niestety trzeba było wracać!

Paweł zaprosił nas na pastę razem z włochami i portugalczykami... Więc mycie i ubranie czegoś ciepłego i do Pawła - jako polki... oczywiście byłyśmy pierwsze, mimo, że spóźnione :D
No, a że Włosi odpowiedzialni za przygotowanie makarony nie przyszli... Ja zrobiłam spaggetti z Napoli z Knorr z paczki :D plus tuńczyk i oliwki - wszyscy mówili, że smakowało, ale ile w tym prawdy, skoro sos był z paczki...
O 3 już smacznie spałam, po dniu całkowicie niezaplanowanym, ale całkowicie udanym!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz