niedziela, 13 września 2009

Dzieje się dzieje, !

No to mam jakąś godzinkę wolnego - dla siebie i bloga mojego!!
Ja nie wiem, nie ogarniam jak ten czas szybko leci!! Bardzo, ale to bardzo bym chciała, aby doba trwała 48 godzin co najmniej! Jak zwykle za dużo na raz bym chciała zrobić ;] ale może o tym co robię:
Wstaję rano ok 8 coś tam, o 9 zabiera mnie autobus do colego, siedzę tam do 13.30,

Moje małe potworki kochane :) i miss Victoria

wracam do domku, (stopem, bo nie chcę płacić za bilet :P), lecę do Mikiego robić zadania domowe, na 16.30 idziemy na kurs, później to szukam jakiegoś mieszkania z Hanią, to coś tam, to gdzieś tam, a ok 22-23 spotykamy się większą grupą na mieście i to się pije wino za 80 centów, a to idzie do baru i gada i gada i gada i poznaje ciągle nowe osoby i... Erasmus! Najlepsi są Ci co to nie są z Polski, a po polsku mówią!!!! :D

w Parku Alameda z 2 Maryjkami, Eduardo (od nas z kursu), Miki, Ja, Almar (mówiący po polsku i jadący na Erasmusa do Gdańska w lutym), Macieh i Aga z CS.

(Ciąg dalszy piszę o 6 rano w sobotę - przed pójściem spać - bo ostatnio ta godzina wolnego mi nie wystarczyła!)
Poza tym miałam (teoretycznie) 5 gości z CS u siebie... teoretycznie, bo praktycznie tylko 2 - a mianowicie 3 miała się na siebie "nałożyć" co znaczy, że para przyjechałam o 1 dzień za wcześnie, a francuz o 1 dzień za późno - i tak się zrobiło, że przyjechali w jeden dzień :D Więc poprosiłam Michele, czy może on mógłby przenocować moją parę, a u mnie by spał francuz... w rezultacie wszyscy zlądowaliśmy u Mikiego w domu! Ja niestety spałam tam tylko 2 godzinki bo na 9 do pracy jechałam!

Maciek (mamy się jak brat i siostra), Aga z CS, Aleks (niemiec od nas z kursy), Ja, nade mną jakiś koleś, koło mnie Laurent (francuz), pod nami Hania (moja prawie sis bliźniaczka - 23.04), jakaś śmieszna hiszpanka i Miki.

W środę przyjechali do mnie kolejni goście z CS, a starzy jeszcze spali u Mikiego. Tym razem była to para z Polski podróżująca stopem, tak jak ja z Romą, ale... ja myślałam, że nasza wyprawa to był wyczyn... ale oni już są przy końcu... zostało im tylko 3 tygodnie! z 3 miesięcy! a my miałyśmy tylko 3 tygodnie! Ich to jest dopiero wyprawa!!

W czwartek nie pojechałam do pracy, bo na 18 musiałam pojechać do colegio na zebranie rodziców - i niestety nie poszłam na kurs językowy... ale za to na zebraniu - uczyłam się hiszpańskiego poprzez słuchanie :)
Korzystając z okazji dnia wolnego poszłam ze swoimi dokumentami do mojej Pani koordynator, aby wprowadzić małe zmiany do mojego learning agreement - ponieważ jednych zajęć nie będę miała, bo w tym roku nie utworzyli grupy, a druga zmiana to zamiast francuskiego... będę uczyć się włoskiego :D
Nauczycieli pod dostatkiem, ponieważ spotykamy się w gronie polsko włoskim - i tworzymy tzw. poslih-italian team! No a poza tym, 1 grudnia lecę spotkać się z Romą do Rzymu, więc się przyda znajomość języka :)

Piątek zaliczam do bardzo imprezowych - wróciłam do domu przed 7 rano...
Spałam do 12.30, miałam z Romą pogadać na skype, ale mi napisała, ze jedzie na plażę, więc innym razem, no to stwierdziłam, że jeszcze na chwilunię się kimnę, ale z chwiluni zrobiła się chwilucha i wstałam o 18.30 :D wreszcie odespałam wszystkie poprzednie nieprzespane doby!

Stefano, Gosia, Ja, Angela, Alex, Miki, Rafał.

Ja po pozowaniu do zdjęcia...

Dziś też miałam iść tylko na chwilunię, na jedno piwko z tapasem... no ale zładowałyśmy z Hania dopiero o 5 u mnie w domu... Tak Hania śpi u mnie, bo jutro jedziemy na plażę, i śpioch sama by nie wstała, więc zgarnęłam ją do siebie!

Poza tym dziś poznałam nowa polkę, której to mama mnie zna... Tak kolejna niesamowita historia o tym jak mały jest świat!
A mianowicie mama Juli wpisała w google erasmus w Santiago i wyskoczył jej mój blog (pozdrowienia dla mamy Julii :D), powiedziałam o tym Julce, a Julka - mi... to niesamowite, do teraz nie wierzę w to do końca!! Kto jeszcze mnie czyta, co???

Poza tym... mam jak zwykle miliony myśli i ciekawostek do przekazania... ale z braku czasu nie pisze na bieżąco i te myśli się zapominają i uciekają! Jedyne co jest niezmienne to mój wspaniały nastrój, radość z życia i nieschodzący uśmiech z twarzy, od którego czasem to aż mnie szczęka boli! Moje miasto z dnia na dzień kocham coraz bardziej, a co więcej - od prawie 2 tygodni jest temperatura jak w prawdziwej Hiszpanii - powyżej 30 stopni!! Dlatego - za 4 godzinki (o 10.20) jedziemy do La Coruni na plażowanko!! pewnie już ostatnie w tym roku!
Tak więc dobranoc - i jedyne co mogę powiedzieć - to, że postaram sie pisać częściej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz