poniedziałek, 28 września 2009

Delfiny - tak tak - to prawda!

Pobudka, szybkie pakowanie i biegiem na miejsce spotkania... Oczywiście wszyscy spóźnieni... więc zdążyłam wrócić znowu do domu, aby wziąć długie spodnie... bo sądziłam, że wieczorkiem będzie zimno, jak już wracać będziemy.

Doszliśmy do wypożyczalni, formalności, płatności i w drogę!!!
Pan z wypożyczalni powiedział, ze droga na Finisterre wybrzeżem zajmuje ok. godzinki... Dojechaliśmy po 3h :D

samochód nr 2.

nasz samochód

Finisterra - Przylądek Finisterre jest najbardziej na zachód wysuniętym punktem kontynentalnej Hiszpanii.

Oczywiście my nadal się oszukujemy, że byliśmy na najdalej wysuniętym na zachód miejscu Europy :)
Jak było?? Jak w raju!!

Na początku przystanek po drodze na podziwianie widoków i poobcowanie z naturą na jakiejś dzikiej plaży.. pięknie, cudownie, wspaniale dziko... Jejuuu muszę poszukać nowych przymiotników - synonimów w/w, bo te już mi się nudzą :P

Nie wyobrażam sobie już życia z daleka od wody, chociaż małe jeziorko, no a nie pogardzę morzem lub oceanem :)

Miki, Stefano x2, Angela z chłopakiem, ja, Gosia z Karolem, Falk i Attililo

Następny przystanek - supermarket - małe zakupy i...
A później...
Koniec świata!
Koniec świata należał do nas!
Usiedliśmy sobie na skałkach i staraliśmy się wypatrzyć Amerykę (ale bez szczególnych rezultatów :P)

Tak siedzieliśmy sobie wpatrzeni w głębię oceanu, w przynajmniej 35 stopniowym słoneczny, bezwietrznym upale... i tak ruszyć się nam nie chciało, jedynie perspektywa położenia się na plaży jakoś nas zmobilizowała do ruszenia się.

na końcu świata ;)

Jedziemy... a ja opowiadam: "wiecie, prawie 2 miesiące temu byłam tu z Romą, moją przyjaciółką, spędziłyśmy właśnie w tym parku (który właśnie mijaliśmy) naszą pierwszą noc w namiocie podczas naszej wyprawy... widok był kompletnie inny, zimno, mokro, chmury wszędzie, deszcz, burza, ale pod nami, tzn pod tym parkiem - stoppppppppppppppp... chłopacy - wracamy, przypomniało mi się, że tam jest piękna mała dzika plaża!

Wszyscy tacy jacyś niepewni byli, bo przecież plaży nie było widać... ale jak już doszliśmy... wszyscy zachwyceni byli... ale to był dopiero początek...

plaża przed naszym przyjściem

ta sama plaża kilka godzin później

Woda - dla odmiany zimna! super zimna! Więc skakałam i fikałam po świeżutkim piasku udając, że skaczę do wody :)


Później się rozłożyłam na skałach i zaczęłam czytać książkę.. następnie przyszedł czas na błogie lenistwo, czyli rozłożenie się na ręczniczku i pochłanianie wrześniowego słońca. (ps. nieźle się spiekłam - opalenizna jak lipcowa!)

No ale ile można leżeć... zaczęła się więc wiercić, moczyć nogi... i tak Gosia z Karolem zaczęli mnie namawiać na kąpiel... ja oczywiście jako, że ciepłolubna, to się zapierałam, że do tego lodowca to ja nie wejdę... ale Oni byli tak przekonujący... że zaczęłam się zastanawiać, przecież nigdy może się już nie powtórzyć możliwość kąpieli w oceanie, na końcu świata i to jeszcze na koniec września!

prawie w się wykąpałam...
Więc tak już prawie pupę miałam zanurzoną.. i tak sobie patrzę w dal.. i widzę jak ktoś się bawi dmuchanym delfinem... nieeeeeeeeeeeee
to za daleko na dmuchanego delfina!!!
ŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
Guyssssssssssssssssssss - delfinyyyyyyyyyyyyyyyy!! prawdziwe stado delfinów!! Wstawać, brać aparaty i podziwiać!!!

To było niesamowite!! niesamowite!!
Widziałam już kiedyś delfiny, ale nigdy z plaży w takiej odległości!!!
Cudownie przeżycie - bawiły się jak gdyby nigdy nic...
No i wiecie, jak tam się pluskały delfiny, to aż głupio mi było się nie wykąpać... z rozpędu jak wskoczyłam do wody... uuuu zimno, ale warto było!!
a oto dowody ;)

tak, tak to ja!

I jakoś od momentu delfinów, na plaży zaczęli pojawiać się ludzie, i tak nasza dzika plaża przestała być już taka dzika, ale za to chłopacy się ucieszyli, bo mogli sobie pograć w nogę!

Włosi vs Hiszpanie ;)

Ja, Angela+, Stefano x2, Falk, Gosia z Karolem, Michele, Attilio

A ja się zdrzemnęłam, tzn. sama nie wiem, wydaje mi się, że cały czas słyszałam głosy, ale.. może właśnie mi się tylko wydawało!

Zwinęliśmy się z plaży coś ok 17-18, ponieważ musieliśmy (chcieliśmy) być w Santiago o (w mirę) normalnej porze, aby móc się przygotować na fieste - z okazji urodzin Almara! Po drodze kupiliśmy mu jego ulubiony napój - a mianowicie wódkę (niestety nie polską) i do domu. (ps. Almar jedzie na wymianę do Gdańska, jak już wspominałam nie raz, z tego powodu uczy się polskiego i zasmakowała w wódce)

Przed 24 przyszli do mnie Gosia z Karolem i zrobiliśmy sobie beforka u mnie, a następnie nasz ulubiony plac pod katedrą - Plaza de Quintana.
Tam poznałam kilku Hiszpanów i jak się rozgadałam... Sama nie wiem o czym gadałam, ale jak stara hiszpanka nawijałam!!

z 2 hiszpanów

urodzinowy Almar

Poza tym miałam spięcie z Mikim przez internet.. no cóż nasze osobowości są bardzo różne i tyle... a szkoda, bo na początku sądziłam, że świetnie się rozumiemy... Może swoje w dogadaniu się robi bariera językowa.. nie wiadomo.. Nie wiem!

A z rana... nie miałam siły pojechać do pracy na 9... (i tu wcale nei chodzi o problemy dnia zespołu dnia poprzedniego), pojechałam więc na 11.30... ale już 13.30 z powrotem leżałam w swoim łóżku.. Gardło mnie bolało, głowa mi pękała, całe ciało wydawało mi się ciężkie - krótko mówiąc - się rozchorowałam!
Spałam do 19, obudziłam się na trochę - pomęczyłam internet i dalej spać i tak zleciało do 12 dnia następnego!!! Ale sobota była już lepsza!

1 komentarz:

  1. Bariera językowa... to mi przypomina Bogi, węgierkę i moją współlokatorkę. Druga współlokatorka, Ola, od czasu do czasu upominała Bogi za bałaganiarstwo (Bogi to obrzydliwie rozpieszczona jedynaczka). Raz jeden jedyny, kiedy ja ją upomniałam, żeby śmieci wrzucała do kosza a nie obok kosza (zużyte podpaski... fuuuuj), zrobiła mi karczemną awanturę jak to ja się zawsze wszystkiego czepiam.
    Zakończyła tekstem, że nie chce nigdy więcej ze mną rozmawiać. Ok, jak tak stawia sprawę to przestałam się do niej odzywać. Wieczorem Ola wzięła się za mediacje i wyszło jej, że węgier jak mówi "nigdy w ogóle o niczym" to ma na myśli "o tej jednej sprawie przez godzinę"

    OdpowiedzUsuń