poniedziałek, 22 lutego 2010

Maroko - dzień 1.

10.02

Położyłam się o 4.oo, miałam wstać o 6.00 - nie wyszło!
Wstałam po 8.00 - dokończyłam pisać sprawozdanie z praktyk i pobiegłam je oddać! Ja jestem z nich dumna - zobaczymy co powiem mój opiekun po ich przeczytaniu ;)

Szybki prysznic, jeszcze szybsze pakowanie, Monia kochana kanapki zrobiła i o 14 biegiem na autobus... lot zleciał szybko i gładko, w Madrycie czekały dziewczyny, bo leciały 2 godzinki wcześniej... więc 4 polki robią atak z walizkami na stolicę Hiszpanii...

Atak mało udany - zimnooooooooo było strasznie - tzn. bo były tylko 3 stopnie, a ja letnia kurteczka, brak czapki... wiecie - tak po marokańsku byłam ubrana, z resztą dziewczyną też zimno było!



Pokręciłyśmy się bez mapy - o dziwno trafiając w ważne miejsca... aż zlądowałyśmy w barze TIGER - gdzie dają megaaaaaa duży i dobry tapas... prawda!!
Później Paula pojechała po Maćka na lotnisko, a my na dalszą włóczęgę po mieście...
Czekałyśmy na tel od Carlosa... Carlosa poznałam kiedyś z Romą - podwoził nas jakoś w Andaluzji... zostawił nr tel, że jak kiedyś będę w Madrycie to mam się odezwać...
napisał, że dziś nigdzie nie wychodzi, ale możemy się spotkać...
buuuuuuuu

Pierwotny plan był taki - włóczymy się całą noc po mieście a nad ranem do muzeum jeszcze - z okazji zimna panującego na dworzu stołecznym - plan uległ zmianie - noc na lotnisku!
ale....
Carlos odpisał, że jak mamy jechać na lotnisko - to możemy spać u niego ;]
szczęściara ze mnie jak zwykle!
Pojechałyśmy do Calrosa, Paula z Maćkiem spali w hostelu...
Nad ranem podziękowałyśmy pięknie za gościnę i pojechałyśmy do PRADO.
i na lotnisko... a tam... Pani zabrała mi szampon, odżywkę do włosów i inne płyny - jakoś z Santiago do Madrytu na ten pomysł nie wpadli ;(
Samolot wypełniony był tylko w połowie, z czego tylko 1/5 stanowili europejczycy...
Maroko - nadchodzimy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz