środa, 23 czerwca 2010

nie wierzę!

Po 1 chciałam podziękować znowu i oficjalnie Adze W. za to że mnie namówiła do pisania bloga... pamiątkę detaliczna mam na zawsze, a tyle ile się tu działo mój mózg sam by nie spamiętał :*
Ps. żałuj, że nie jedziesz na Erasmusa - ominęło Cię coś... najlepszego!


Dokładnie rok temu wróciłam po egzaminach do Bydgoszczy i zaczęłam się przygotowywać do przyjazdu tutaj!
Dałabym sobie rękę obciąć, że to najwyżej miesiąc temu było.... Czas mknie z prędkością światła!!!!!!!!!!!
np. udaję, że się uczę - patrzę na zegarek - 16.10, no i wg mnie patrzę 5 min później (nic w tym czasie nie zrobiłam) a tu nagle zamiast 16.15 - 17.40... nie wiem czy ktoś sobie ze mnie jaja robi i jak nie patrzę notorycznie zegarki przestawia... czy to co dobre zawsze szybko się kończy?


Byłam dziś na 1 dniu półkolonii dla dzieci w moim colegio, to co robiłam rok temu... dość sporo dzieci się powtórzyło... urosły, zmądrzały... szkoda, że na bieżąco nie widziałam jak moje bratanice rosną.... żałuję też nie nie potrafię się rozdwoić, albo w ogóle pomnożyć, ale obawiam się, że świat by nie zniósł więcej mnie!


Jest mega upał! pachniało dziś latem - wakacjami jak nie wiem co! ja niestety zamiast się opalać, to zabawiałam dzieciaki i rozmyślałam o tych 2 egzaminach co to mam w piątek (1 dzień i 1 noc na naukę), a na które się jeszcze nie uczyłam... angielski... spoko ustny zdałam na 7,5/10, ale gramatyka... to coś abstrakcyjnego dla mnie - w żadnym języku nie istnieje, jak widzicie nawet w polskim ojczystym!


Poza tym jest mi smutno... bo nigdy się do egzaminów tak nie obijałam jak tu... ale ja po prostu nie potrafię się skupić - nie wiem o co chodzi - staram się, ale nie mogę i już!


;( wp poniedziałek pojechała Agata... we wtorek Hania... a dziś Stefano... łzy mam w oczach... ale i tak do końca nie zdaję sobie sprawy z tego, że to już koniec... że już nigdy się nie spotkamy w takim składzie i w tym miejscu... to co, że znam ich tylko rok, jak ten tylko rok było moim najcudowniejszym z dotychczasowych? to co, że czuję jakbym co poniektóre osoby znała 100 lat a nie rok... i już w ogóle nikogo to nie odchodzi, że strasznie będę tęsknić i że nie będę miała 3 minuty drogi do nich aby wpaść tak o i pogadać....


Dobrze, że chociaż przyjedzie po mnie Agatka i spędzimy na sam koniec 4 dni w Barcelonie... jakoś się przestawię może stopniowo na Polskę... ale nie wiem jak to zrobię, patrząc na te wszystkie nieuśmiechające się buzie na ulicach...


Najcudowniejszy rok się kończy powoli, ja mam zamiar się jeszcze przez miesiąc dobrze bawić, i nadal wam to opisywać, chcę też napisać jeden post odnośnie porad dla przyszłych Erasmusów... ale... absolutnie nie mam sposobu na tą pustkę i smutek jak się we mnie zbiera na samą myśl o końcu, a już w ogóle nie chcę sobie wyobrażać jak wielki on będzie jak realnie wszystkich zabraknie...
I niestety, ale zrozumieć mnie może tylko i wyłącznie 'były' Erasmus...


Ehhh jadę do Corunii na plażę - w końcu dziś noc św. Jana, czyli San Juan... oj będzie się działo!!!!!!!!!!!!!!
i w dup....e mam egzaminy, najwyżej będę musiała tu wrócić we wrześniu - co akurat jest dobrym pretekstem ;)

2 komentarze:

  1. To prawda, nikt nie zrozumie stanu 'po erasmusie' - tylko inny były erasmus. Tylko! dlatego pisz jakby co :) Ciężko się wraca, oj ciężko, a ostatni spacer wokół katedry w Saniago był w moim przypadku przepłakany na maxa / Aga K. ale noc San Juana - czekam na wrażenia, na pewno nie będziesz szczędzić ochów i achów - ta noc w Corunii jest...nie z tej ziemi!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe jakiś chaotyczny mój wpis, ale wiesz o co chodzi :)

    OdpowiedzUsuń