wtorek, 17 listopada 2009

Oviedo odwiedzone!

Sobota, 7 rano, spotkanie na plaza Roja - ruszamy!
Nie wiedziałyśmy skąd najlepiej - więc poszłyśmy gdzie najbliżej :D


Nie udało się...
Więc po przeanalizowaniu trasy... poszłyśmy z autostrady na drogę krajową...
Ale tam miły pan powiedział, że to nie w tym kierunku... więc wędrówki po Santiago ciąg dalszy...
po ponad godzince - wydostałyśmy się z Santaigo.

coś ok. 350 km ;)

Za już dnia jasnego poprzesiadałyśmy się trochę, aż w pewnym momencie znalazłyśmy się gdzieś, gdzie był mega gadis (taki super market... w Santiago nie jest on mega :( ;))
zakupiłyśmy po bagietce i zjadłyśmy ją z jajkami na twardo przygotowanymi przez Paulę, pomidor też był!


Ja, Paula i jajka...

Najlepsza przejażdżka trafiła nam się z wesołą Panią, której życie było super interesujące!! dla takich osób właśnie warto stopem jeździć :)
Zatrzymaliśmy się razu pewnego (bo co chwilę się na siuśka Zuśki musieliśmy zatrzymywać), bo mi się zabulgotało w brzuszku - nie wzięłam rady Misia Luja z facebooka do serca - "komu w drogę temu aviomarin" no i trzeba było przystanek zrobić.
Stanęliśmy przy urzędzie miasta ds. wody... takie, nie za duże tam te urzędy mają :D

ayutamiento de Salas

Po 9 godzinach dotarłyśmy :D

Zadzwoniłam więc do Karoliny, żeby jej to oznajmić - nasz couchsurferka... no i tłumaczę jej, że jesteśmy na rondzie z fontanną (myślałam, że jej to dużo powie...) a ona mi na to, że w Oviedo na co drugim rondzie są fontanny :D
Zapytałyśmy więc o drogę... i po 2 godzinach doszłyśmy... drugi koniec miasta :/
Podobno Karolina robią ta trasę w 50 min... ale my niedoświadczone, o sklep i cukiernie zahaczające... zleciało!

Przebrałyśmy się i poszłyśmy na miasto szukać znaków Woodiego Allena...

Ale znalazłyśmy tylko jakiś pomnik kapelusza i książek,

sklep z butami nike :DDDD
to takie tutejsze botki drewniane, w których to się już chodzi będąc w butach - i to jest prawda - widziałam na jakiejś wiosce para dziadka w takich butkach!!! (tzn nie nike :D - zwykłe drewniaki miał)

Wpadłyśmy na ulicę Sirdy - takiego specjalnego alkoholu nalewanego z wysokości dużej!
Sidra de Asturias. Na bazie soku z jabłek, 4-6% alkoholu, smak na początku nieco kontrowersyjny...
Były sidry, kanapki (tapas), pany grajki (powyżej) i sianko (poniżej)
Zabawa była... dziecinnie prosta, a dzieciaki (nie my :P) bardzo zacięte do walki:)


ok 23. spotkałyśmy pomnik Dupy na ulicy - więc za nią złapałyśmy :) jędrna nie była :P

a teraz się zaczyna historia prawdziwa!!
no po 23.30 poszłyśmy do klubu jakiegoś wreszcie - bo dopiero otwierali. wybrałyśmy ten a nie inny, bo dali na zaproszenie na darmowe chupitos (podobno wszędzie dają)
Weszła Zuzka (lat 21), weszła Paula (lat 22), a na Magdę (lat 23) pan ochroniarz (wyglądający jak niewyrośnięty świniak) rzuciła się z łapami!! Zaczął mnie pchać i wręcz wypychać za drzwi...
po 2 nieudanych próbach wypchnięcia mnie (siłę jakąś tam mam w końcu, niee??) Pytam się o co mu chodzi, i żeby się odwalił!
a on na to: no tienes edad... (nie masz odpowiedniego wieku), a ja na o że se sprawdź chamie, zanim się na mnie z łapami rzucisz! a ona na to, że mam wyjść bo go to wcale nie obchodzi! to ja mu na to, że chcę po swoje dziewczyny pójść (bo one już weszły), a on na to uparcie, że za młoda jestem! to ja mu dowodem przed nosem macham... i próbuję zawołać dziewczyny, a ona jak po 1 minucie wreszcie obliczył, że jednak mam edad... to już dziewczyny wyszły... ale i tak mnie nie wpuścił... przyczepiając się tym razem do Pauli, że mam siano we włosach - a ona mu na to, że ta lubi... i znowu z łapami!!
Wyszłyśmy - ale ja jak to ja...
Stwierdziła, że tak traktować się nie pozwolę (mimo, że wyglądam jak wyglądam) szacunek każdemu się należy, kobiecie od ochroniarza tym bardziej! weszłam więc, i mówię że z szefem chcę rozmawiać - a ona już z pełnym impetem wypchnął mnie za drzwi!
Szef nie wyszedł (bo podobno go nie było) więc... Przyjechała policja, wzięli nas na komisariat, złożyłam zeznanie i zobaczymy co dalej!

Później doszła do nasz Karolina, pokazała miasto nocą - życie nocne mimo wszystko różni się od Santiagowskiego. fajnie było, ale już tak jakoś z urazem na duszy...
Wracając Paula przejechała się wózkiem z supermarketu i znowu było wesoło!

W podróż powrotną ruszyłyśmy o 12 dnia następnego... tym razem autobusem wyjechałyśmy na rogatki i o 13 zaczęłyśmy łapać stopa!
Plan był na czarnego 4 drzwiowego citroena..
niestety jechałyśmy wszystkim tylko nie takowym...
Ale silnie pracuję nad wizualizacją i np. jak zrobiłyśmy konkurs "co nadjedzie następne" wygrałam: nadjechał : czarny 4 drzwiowy citroen... ale zapomniał się zatrzymać.
Poza tym chwilę później powiedziałam dziewczynom, że teraz jak powiemy 3, czte ry to się coś zatrzyma! i co?? i się zatrzymało!

Tak więc, następnym razem na Salamankę jedziemy czarnym 4 drzwiowym citroenem! :D
A w Santiago byłyśmy o 20, ze fajowymi wspomnieniami i małym pojęciem o Oviedo :D

aaa Karolina jeszcze bardziej nas utwierdziła w zdaniu, że Santiago jest cudowne - jej się średnio studia tam podobają - a my uwielbiamy nasz miastuńko ;) i zycie w nim!!

1 komentarz:

  1. Czesc Magda,fajny opis, ale szkoda, ze musialyscie sie bic no i z ta policja, zeby oni nie przyslali jakiegos teraz pisma, ze to niby wy winne jestescie, ze np. zaklocalyscie spokoj. Ale moze hiszpania to nie Polska :-)

    OdpowiedzUsuń