sobota, 14 listopada 2009

100 tysięcy things to do...

Nie wiem od czego zacząć... dużo się działo, a zarazem nic dla czego warto by było poklikać w klawiaturę...

Kolano nadal boli, ale chodzę bez problemu... na łokciu się nie mogę opierać, ale jak bym pojechała na koncert Depeche Mode do Lizbony jak to zrobili: Julka, Hanka, Attilio, Michele i Stefano to pewnie dałabym radę się tym moim siniakiem rozpychać :D
Oni się teraz świetnie bawią w Lizbonie, a ja jutro - tzn dziś za godzin 6 ruszam stopem z Zuzią i Paulą na Oviedo - miasto W. Allena. Miała jechać Gośka z nami - ale jej dziś na jutro dyżur w szpitalu wcisnęli :(

Poza tym... nie wiem od czego zacząć, mam tyle rzeczy do zrobienia, a na nic czasu... ostatni tydzień np. wtorek - położyłam się o 5 - uczyłam się hiszpańskiego do tego czasu, wstałam o 8, o 9 byłam na zajęciach - w domu o 1 w nocy... ze smutkami do tego... i od wtedy mnie trzyma...
Wczoraj byłam na fajnej domówce - a mianowicie najpierw wpadłam do Juli na momencik - zostałam pół godziny - wyprostowała mi włosy - i co i nagle teraz wszyscy mówią, że świetnie wyglądam - a to przecież moje normalne włosy proste są ;P
do domku wpadłam zostawić torbę i do Gośki na ploty pobiegłam, później Julia do nas dołączyła, a później poszłyśmy do jednego Niemca na urodziny... się wygadałam za wszystkie czasy, a na koniec zlądowałam u Włochów grając w x-boxa :D pamiętam tylko czerwony i niebieski przyciska.. ale nie wiem który do czego służył!! ale podobno nieźle mi szło jak na pierwszy raz :D
dziś rano - uuuu nie miałam siły wstać - ja nie wiem jak dam radę za 4 tygodnie na nartach wstawać o 7-8 - takie godziny to tu dla mnie abstrakcja!

poszłam na włoski, miałam iść do koordynator ale bym wtedy do colegio nie pojechała więc.. nic nie załatwiłam... a tak dziś wiało - że miałam niezłe problemy z iściem... ludźmi zarzucało na chodniku... wow!!

W przedszkolu - to słodkie, ale dzieciaki mnie uwielbiają i to miłe widzieć jak się cieszą na mój widok!

Miałam iść dziś do kina na Polańskiego... ale nikomu się nie chciało nosa wychylić z domu więc nie poszłam...

Mam do napisania kilka maili, sprawozdanie 60 stronicowe z praktyk, z 5 książek do przeczytania, opowiadanie z hiszpańskiego do napisania, mgr, licencjat... hiszpański, włoski.. :/
Ja chcę dobę 48 godzinną!

dziś zabieram się za wszystko, tykam tego i zabieram się za coś kolejnego jak mi się przypomni... na komputerze mam 8 stron otwartych, 4 różne dokumenty... zaczynam nie ogarniać - a do tego czuję że nie bardzo rozumiecie co piszę, bo to chyba trochę chaotyczne jest co?

A to macie tu linka do fajnej muzyki gitarowej :) Ricardo y Gabriela właśnie słucham sobie... i taki mnie egzystencjalny smut jesienny łapie...
ehh ahh! a do tego np dziś chwilkę rozmawiałam z zakochana Romą, która to mnie nie rozumie przez to.. no i ona jedzie do Polski w środę, fajnie co?? tylko cicho - bo jej rodzice nic nie wiedzą :D tzn nie jedzie do nich, tylko do Torunia na festiwal muzyczny :D agentka! a za 2,5 tygodnia widzimy się w Rzymie... a właśnie - powinnam jakiegoś coucha poszukać w tym mieście, ale nie mam czasu - o czym już chyba wspominałam :P

dobra bo pisze o niczym.. idę się poprysznicować i pakować, bo zostało mi 6 godzin.. i mogę nie zdążyć...


1 komentarz: