niedziela, 18 października 2009

i jak tu nie być szczęśliwą tej wiosny???

Kilka spraw...
A mianowicie nie mam czasu w tygodniu pisać na bieżąco, więc teraz będzie misz-masz!!

Zacznę od najważniejszej rzeczy w tym tygodniu dla mnie i dla moje mamy!!
A mianowicie dom w Borównie sprzedany, mieszkanie w Bydgoszczy kupione!! Dzięki brat :)

Tak, wreszcie WSZYSTKO się układa jak powinno!! A moja mam zaczyna całkowicie nowe, życie (nawet ją namówiłam, żeby się na zajęcia na Uniwersytet III wieku zapisała - angielski, informatyka, pływanie - taką nowoczesną babcią będzie :*)

Poza tym, w minionym tygodniu zakończyłam wszelkie formalności związane ze studiami tutaj - wszystkie zmiany w LA, w matrykulacji, spotkanie z opiekunem praktyk... (btw - mega dużo biurokracji z praktykami będę miała) - pozostaje mi teraz tylko czekać na legitymację USC :D
No i jeszcze muszę tylko zmienić grupę hiszpańskiego, bo mi trochę godziny nie odpowiadają - mam nadzieję, że 3 wizyty w biurze wystarczą... :/

Basen - poszłam na zajęcia sekcji 15 latków - jednak ja to już babcia jestem i nie ogarniałam tempa ich pływania... trzeba będzie kupić karnet na 20 wejść i po prostu chodzić i samemu pływać - ale bez mobilizacji - marnie to widzę! Ale!! muszę się wziąć do roboty - bo jak to Jochanka mówi: a dupa rośnie cicho i bezszelestnie :D

Ogólnie biegałam jak opętana po mieście cały tydzień, więc czwartkowy botellon... wymiękłam o 1 i poszłam do domu... ale za to w piątek i w sobotę się wybawiłam - a w piątek to już w ogóle świetnie było!! genialnie!!

aaaaaaaaaa sobotni wieczór spędziłam z Gośką na poszukiwaniu butów dla mnie - i nawet jedne znalazłam, a nawet 2 pary... ale wybrałam tańsze :P
A później....
Spotkałam się na skype (kochan ten program) z moimi dziewczętami z AWFu - Owcą, Agatą, Siewiorką i Werą... jeju ale się za nimi stęskniłam!! ale super było jej usływszć i zobaczyć!!
Obiecały, że przylecą na wiosnę mnie odwiedzić!!! trzymam laski was za słowo!!
Poza tym... tak mnie to do refleksji skłoniło... 4 lata temu tak wiele nas łączyło... a teraz z roku na rok nasze drogi ida w całkowicie innych kierunkach! To niesamowite jak każdy jest inny! KAŻDY!

Po rozmowie, poszłam się bawić razem z nimi - myślami oczywiście :) a bawiłam się z naszym stałym Erasmusowym składzie polsko-włoskim:

Chiara, Hania, Ja, Gosia, Attilio, Julia, Olga, Kuba, Michele, Davide, Maciek, Stefano x 2

i z moimi Erasmusowymi dziewczętami :*

perfekcyjna polska 4 ;)

z piosenką przewodnią pobytu tutaj "I gotta feeling" that tonight gonna be a good night! ;]
no i oczywiście z wieloma innymi hiciorami ;P

zdjęcie z dancefloru w kółeczku - to już tradycja ;]

A niedziela... zleciała na ambitnych planach i fajowej wycieczce!!
Internet jest mega pożeraczem czasu a hiszpański i włoski jakoś same do głowy wejść nie chcą :/

O 16 i pico spotkaliśmy się w Alamedzie i ruszyliśmy na górę - taką raczej małą górkę i zrobiliśmy sobie tam mały piknik :)

praczki :)
to taka tradycyjna pralnia (nadal w użyciu :D) przy której spotykają się stare galicyjki na ploteczkach i na pranku :)

było milusio - i nawet chcieliśmy zostać na zachód słońca... ale jakiś mały nieogarnięty hiszpan nas nie zauważył i rzucił sobie kamieniem trafiając niestety w Gosię... bardzoooo ją bolało - dostała w nadgarstek... biedaczka!

Santaigo z góry

wyżerka była ;)

pierwsze oznaki wiosny tej pięknej jesieni w naszym cudownym nadal ciepłym (w przeciwieństwie do Polski Santiago) ;]


to my i mała cząstka naszych szaleństw :DDDD

No a jak wróciłam do domku, no to się wteszcie zabrałam za naukę - a teraz robięsobie przerwę we włoskim... jeszcze będę musiała za hiszpański się zabrać...
tak więc kończę i pewnie do napisania za tydzień :P

1 komentarz: